Jak wiele już razy sen był dla mnie
wybawieniem. Uciekałam w jego objęcia starając się zagłuszyć
złowrogie widmo teraźniejszości. Zasypiałam, moje zmysły się
wyciszały. Śniłam o jasności, o lecie, o lepszym życiu.
Teraz, kiedy zrywam się z łóżka z
krzykiem na ustach, zlana potem przerażenia, oddycham z ulgą,
zdając sobie sprawę, że to był tylko sen.
Rozglądam się
wokoło. Jestem w naszej sypialni, którą rozjaśniają jasne
promienie wiosennego słońca. Spoglądam na zegar, wiszący na
ścianie, pokrytej kwiecistą tapetą. Już południe. Wyjątkowo
długo spałam, ale się nie dziwię. Willow i Rye potrafią
człowiekowi dać w kość.
Opadam na miękką
poduszkę i nabieram w płuca zimnego, czystego powietrza, które
jest dla mnie błogosławieństwem. Zaciskam powieki i staram się
uspokoić samą siebie.
Bliźniak
Snowa, kolejne igrzyska, śmierć moich przyjaciół. To wszystko
było koszmarem.
Choć od
traumatycznych wydarzeń minęło już ponad dwadzieścia lat, nadal
nawiedzają mnie okrutne sny, przez które budzę się z krzykiem.
Cieszę się, że mam przy sobie Peetę, który pomimo wieku
czterdziestu lat nadal potrafi być czuły jak mój nastoletni
chłopiec z chlebem.
Wypełzam z łóżka
i ruszam do łazienki. Ochlapuje sobie twarz zimną wodą co pozwala
mi się całkowicie otrząsnąć z koszmaru. Powtarzam sobie w
myślach jedno zdanie: To był sen Katniss, jesteś bezpieczna. Ufam
swoim myślom, więc po zaledwie kilku minutach powraca mój dobry
humor, z którym kładłam się wczoraj spać.
Podnoszę wzrok i
spoglądam w lustro. Dawna dziewczyna, która igrała z ogniem
wypaliła się, a na jej miejsce przyszła silna, odważna kobieta.
Moja włosy nie są już tak błyszczące jak dawniej, na twarzy
pojawiły się zmarszczki, a oczy nie posiadają już dawnego ostrego
wyrazu. Złagodniałam, a wszystkie złe wspomnienia odeszły wraz z
młodością.
Wracam do pokoju i
zarzucam na siebie luźną cytrynową sukienkę. Włosy zaplatam w
warkocza. Choć minęło już tak wiele lat, nadal czuję się z nim
najpewniej.
Odsłaniam zieloną
zasłonę i spoglądam przez okno. Dwunasty Dystrykt zmienił się
nie do poznania pod względem wizualnym, jak i gospodarczym. Soczysta
zieleń pokryła cały jego obszar, zniesiono zakaz zapuszczania się
do lasu, usunięto przymus pracy w kopalni, a jeśli już ktoś się
na wachtę zdecydował, pracuje tyle ile może.
Po ulicach nie
wałęsają się już wychudzone, głodne dzieci. Paylor już daleko
posunięta w swoich latach, nadal sprawiedliwie rządzi naszym krajem, dba o
potrzeby każdego mieszkańca. Ruszyły nowe pociągi, które
przeznaczone są dla każdego spragnionego przygód człowieka.
Ludzie uzyskali prawo swobodnego poruszania się po całym kraju co
spowodowało liczne, pozytywnie wpływające na nasze państwo
migracje.
Ludzie już nie
boją się mieć dzieci, jest ich coraz to więcej. Ja i Peeta także
cieszymy się szczęśliwym rodzicielstwem. Z dumą obserwuję moje
dzieci, które ze śmiechem biegają po naszym ogrodzie. Ciemne włosy
Willow falują na wietrze, a jej niebieskie oczy stale podążają za
młodszym bratem. Przyszła na świat ponad siedem lat temu, a ja
wciąż nie mogę uwierzyć w jej istnienie. Rye urodził się dwa
lata po siostrze i jest jej totalnym przeciwieństwem. Jasne blond
włosy odziedziczył po Peecie, szare oczy są zaś moją sprawką.
Nie jestem w stanie wyrazić jak bardzo kocham te dzieciaki, są moim
życiem.
Nasz ogród
graniczy z domem Haymitcha i Effie. Z trudem hamuję śmiech myśląc
o tej parze. Są swoimi przeciwieństwami, nienawidzili się, a
jednak zaledwie trzy lata temu wzięli ślub i razem mieszkają w
naszym sąsiedztwie. Nie powiem, państwo Abernathy to wymarzeni
sąsiedzi, ale szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego
obrotu spraw.
Uśmiecham się na
myśl o moim przyjacielu, który także zaznał prawdziwego
szczęścia. Gale zamieszkał w Dwójce i poznał tam Mary –
przemiłą dziewczynę, z którą wychowuje teraz już ponad
dziesięcioletniego syna. Max przypomina swojego ojca, oboje są jak
dwie krople wody. Odważny, honorowy, wierny – cały Gale.
A Johanna... Ach
ona zawsze się wyróżniała i nadal podtrzymuje tą tradycję.
Wróciła do Siódemki i rozpoczęła proces odbudowy tego dystryktu.
Nigdy nie założyła rodziny jednak wiem, że ta praca sprawie jej
wielką przyjemność.
Annie i mały Nick
mieszkają w Czwórce. No, już nie taki mały, ma już dwadzieścia
lat na karku i nadal nie mogę uwierzyć, że nie jest on Finnickiem,
tylko jego synem. Wyglądają wręcz identycznie.
Willow zauważa
mnie w oknie i uśmiecha się szeroko. Rye zaczyna na mnie machać,
abym do nich przyszła. Odmachuję i gestem mówię, że zaraz zejdę.
Odwracam się od
okna i o mało co nie dostaję zawału, gdyż zaledwie metr ode mnie
stoi Peeta, który śmieję się do mnie serdecznie.
- Już myślałem,
że się nie obudzisz – mówi i przyciąga mnie do siebie.- Nie słyszałam, jak wchodziłeś – przytulam się do niego i wdycham przyjemną woń chleba, która zawsze ciągnie się za moim mężem.
- Coś nie tak? - pyta Peeta i odsuwa mnie na długość ramion. Spoglądam w jego oczy i przypominam sobie koszmar, który nawiedził mnie dzisiejszej nocy.
- Miałam zły sen – rozjaśniam jego wątpliwości – Ale już wszystko w porządku – prostuję, kiedy zauważam niepokój w jego oczach.
- Na pewno? - dopytuje się Peeta.
- Na pewno – odpowiadam i całuję go w usta.
- Blee – słyszymy przeciągający się jęk, dobiegający zza drzwi. Odrywamy się od siebie i w tym samym momencie do pokoju wpadają Willow i Rye.
- Obiecałaś,
że zejdziesz – marudzi Willow i przytula się do mojego brzucha –
Czekaliśmy i czekaliśmy, a ciebie nie było.
- Właśnie do Was szłam - usprawiedliwiam się.
- Właśnie do Was szłam - usprawiedliwiam się.
- Taa –
wzdycha Willow – Widzimy.
Wybucham śmiechem
i przytulam mocno córkę. Rye przykleja się do mojej nogi i otacza
ją swoimi rączkami.
- Tato jeszcze
ty – mówi mój synek i ciągnie Peetę za nogawkę.
Peeta czule
obejmuje nas wszystkich i całuje mnie w policzek.
Koszmar spada na
drugi plan, a moje ciało wypełnia bezgraniczne szczęście i
uczucie bezpieczeństwa.
Nareszcie
odnaleźliśmy pokój.
Nie napiszę tego, nie ma takiej możliwości. Wiem, że w tym oto miejscu powinno się znajdować słowo, które zaczyna się na "k", a kończy na "oniec", ale nie jestem w stanie go tutaj wyartykułować.
Nie wierzę, że właśnie skończyłam moje pierwsze poważne opowiadanie. To niemożliwe.
Dopiero co zasiadałam przed laptopem i zaczynałam pierwszy rozdział.
Zacząć było naprawdę łatwo, ale skończyć? Niewyobrażalnie trudne zadanie.
Myślę jednak, że zanim napiszę straszliwe słowo na "k" wyjaśnię kilka spraw i rozwieje wątpliwości, męczące niektórych czytelników.
Zapewne niektórzy zastanawiają się dlaczego postanowiłam stworzyć z tego opowiadania sen?
Dobre pytanie, ale szczerze mówiąc odpowiedź jest prosta.
"Kosogłos" zakończył się najlepiej jak tylko mogliśmy to sobie wyobrazić. Pani Collins zamknęła historię Katniss i Peety w takim miejscu, że nikt nie jest w stanie jej pociągnąć dalej. Suzanne zakończyła tę trylogię po mistrzowsku i naprawdę NIE DA SIĘ cokolwiek w niej zmienić.
Ja jednak - jako spragniony wrażeń nadpobudliwy trybut - pragnęłam, aby kochankowie z Dwunastego Dystryktu na dłużej pozostali w moim życiu i odcisnęli w nim ślad. Pomyślałam więc, że mogę stworzyć kontynuację, która tak naprawdę będzie nierealna, a jednak prawdziwa. I tak oto wpadłam na pomysł snu.
Sen Katniss w pewnym sensie kontynuował losy Państwa Mellarków, ale i także je zamykał.
Skomplikowane?
Możliwe, ale myślę że podjęłam słuszną decyzję.
Zabić Katniss, Peete, Gale'a, Haymitcha,Effie itd? Nigdy w życiu!
Zdaję sobie sprawę, że Katniss "śniła w tym śnie", ale musiałam to jakoś urozmaicić.
Do tego umieściłam w opowiadaniu kilka nieżyjących postaci. Czemu? Bo za nimi tęskniłam i nie wyobrażacie sobie jak miło było pisać o Finnicku, czy o Prim.
Myślę, że najważniejsze sprawy są wyjaśnione. Jeśli macie jakieś pytania śmiało zadawajcie je w komentarzach, albo na moim asku (http://ask.fm/Fan_Fiction_) Obiecuję, że nie gryzę i na pewno na nie odpowiem! :)
Teraz przyszedł czas na podziękowania, ale Ci, którzy znają mnie z aska wiedzą, że nie umiem dziękować. Spróbuję jednak ująć to jak najlepiej potrafię.
Na samym początku dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna. Nie spodziewałam się, że zdobędę aż tak wielu czytelników, a liczba wyświetleń bez przerwy rośnie. Jesteście niesamowici! Czytając rozdziały i przede wszystkim je komentując, motywowaliście mnie do dalszej pracy za co Wam z całego serca dziękuję. To dzięki Wam ten blog istniał, nie mogłam wymarzyć sobie lepszych czytelników!
Nie chcę nikomu ubliżać, wszystkich Was bardzo lubię i jestem Wam niesamowicie wdzięczna, ale szczególnie chciałabym podziękować Julce z aska @thehungergames2002, która jest moją najwierniejszą czytelniczką. Była ze mną od samego początku aż do końca, komentowała rozdziały: czasem mnie chwaliła, a czasem na mnie krzyczała, za co jej bardzo dziękuję.
Kilka razy zeszłam przez nią na zawał, gdyż pokazywała mi niesamowite zdjęcia mojego męża - Josha Hutchersona, ale nie mam jej tego za złe i jeszcze raz dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiła. Mam nadzieję, że to nie koniec naszej nieco pokręconej znajomości :')
Powoli zbliżam się do końca, więc chciałabym jeszcze zaznaczyć jak wiele ten blog dla mnie znaczył. Uwielbiałam tu wchodzić i zerkać na statystyki, a kiedy pojawiał się nowy komentarz, czy wzrastała liczba wyświetleń skakałam z radości.
Kocham pisać, to moja pasja, więc nie zaprzestaję mojej działalności. Znajdziecie mnie na moim drugim blogu "Oczami Peety", na którym nadal będę robiła to co kocham.
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ WAM za aktywność, za wsparcie, za docenianie mojej pracy. Jednym słowem: dziękuję Wam za wszystko! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie!
w.hutcherson
Nie mam już wyjścia, muszę to napisać...*bierze głęboki wdech*
Te dziesięć miesięcy było niesamowitym okresem mojego życia, ale czas się pożegnać i ze smutkiem ogłosić, że to... *ma łzy w oczach*
KONIEC