Szliśmy w stronę rynku. Trzymałam Peete za rękę. Z jednej strony
cieszyłam się, że mam go obok siebie, ale z drugiej strony wolałabym,
aby został on w domu. Towarzyszyłby mi wtedy inny trybut, a Peeta byłby
bezpieczny. Ale teraz jestem bezradna, nie mogę zrobić nic, aby go
ocalić.
Na ulicach naszego dystryktu oprócz mnie,Peety i Haymitcha
oraz dwójki żołnierzy kroczących za nami nie było nikogo. Wszyscy
pozamykali się w domach i ze strachem czekają na rozwój wydarzeń.
Żegnałam się z każdym miejscem jakie mijaliśmy. Chciałam zapamiętać
każdy szczegół dwunastki, aby już zawsze mieć jej obraz w głowie, choć w
moim wypadku zawsze oznaczało, krótki czas. Kiedy przechodziliśmy obok
piekarni zauważyłam, że Peeta ukradkiem ociera łzy. Ten widok sprawił mi
niewyobrażalny ból. Ścisnęłam mocniej jego dłoń. Spojrzał na mnie, a w
jego kącikach ust ukazał się mylący i wymuszony uśmiech.
Kiedy
wielki zegar, wiszący na starym Pałacu Sprawiedliwości wybił południe
doszliśmy na rynek. Żołnierze kazali nam wsiąść do poduszkowca. W środku
przywitał nas wysoki mężczyzna w garniturze, który przedstawił nam się
jako Philip. Wyjaśnił nam, że w Kapitolu znajdziemy się następnego dnia
rano. Powiedział, że ze względu na małą powierzchnię poduszkowca brakuje
tu jadalni, więc posiłki zostaną dostarczone nam do pokoi. Jedna z
awoksów zaprowadziła Haymitcha do jego pokoju, który znajdował się na
końcu korytarza. Ja i Peeta dostaliśmy zestaw dla pary. Cieszyłam się z
tego powodu, gdyż spędzę z nim kolejne 20 godzin. Nasz pokój był
nieduży. Trzy ściany były w seledynowym kolorze, a czwartą ścianę
zajmowało ogromne okno, z którego rozciągał się widok na tereny
dystryktów nad którymi przelatywaliśmy. Na środku pokoju stało wielkie
łóżko,a raczej łoże z białą jak śnieg, jedwabną pościelą.Oprócz łóżka w
pokoju stała także mała komódka nad którą wisiało lustro z piękną,
srebrną ramą. Pierwszą godzinę spędziłam leżąc na łóżku i delektując się
przyjemnym dotykiem jedwabiu. Peeta stał przy oknie i uważnie
obserwował tereny nad którymi przelatywaliśmy. Nie odzywaliśmy się do
siebie. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Nasze głowy zajmowała tylko
myśl nieuchronnej śmierci i stracenia ukochanej osoby. O godzinie 13.00
do naszego pokoju zapukała awoksa. Podała nam obiad. Raczyliśmy się moją
ulubioną potrawką z jagnięciny. Po zakończeniu posiłku postanowiliśmy,
że pójdziemy do Haymitcha. Kiedy weszliśmy do jego pokoju zastaliśmy go
siedzącego przy biurku i bazgrzącego coś na kartce.
- Coś się stało ? - spytał cicho Peeta
-
To się stało, że nasze obawy się spełniły - bruknął nasz mentor - Przed
chwilą odwiedził mnie nasz kochany Philip. Powiem wam, że wiele
zaryzykował zdradzając mi pewne informacje.
- Jakie informacje ?
-
Usiądźcie - powiedział Haymitch i wskazał nam kanapę stojącą w rogu
pokoju - Niektórzy trybuci to... Ludzie którzy zostali wynajęci przez
Snowa, aby zabić zbędne jemu jednostki. A dokładniej -... was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz