Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem nawet kim jestem. Myśli zajmuje mi tylko
wizja przyszłości, a może raczej przeszłości, która wróciła, aby
otworzyć głębokie, dopiero co zagojone rany na moim sercu. Leżę na
miękkim łóżku, a moje oczy są mokre od łez, których smaku nigdy nie
zapomnę. Słyszę kroki, ktoś wchodzi do pokoju i czuje, że bierze mnie za
rękę, i prowadzi w dół po schodach.
- Katniss - szepczę nieznajomy -
Ktoś chce z tobą porozmawiać. Rozpoznałam ten głos. Przedarł się przez
moje głośne, rozbiegane myśli i już wiem, że to Peeta. Jesteśmy w naszym
domu w Wiosce Zwycięzców, w 12 dystrykcie. Zmierzamy w stronę naszego
salonu. Nie wiem ile czasu minęło odkąd August Snow zapowiedział... Ugh.
Nawet nie chcę o tym myśleć. To potworne. A na usta ciśnie się mi tak
wiele pytań, których odpowiedzi chcę za wszelką cenę poznać. Za oknem
jest ciemno, więc mogę wywnioskować chociaż to, że jest noc. Co do
godziny, nie jestem pewna, ale sądzę,że jest już po północy. Nie myliłam
się. Kiedy wchodzimy do jasnego od ognia w kominku pokoju, zerkam na
zegar i widzę, że jest kilka minut po godzinie pierwszej. Teraz moją
uwagę przykuło coś innego. Widzę znajome osoby, które przerwały rozmowę
na mój widok, a teraz patrzą na mnie takim wzrokiem, jakby pragnęły
wyczytać wszystkie moje emocje i myśli, które dręczą mnie w tym
momencie. Nie puszczając ręki Peety rozglądam się po pokoju, rozpoznając
po kolei osoby. Na beżowym fotelu, który stoi przy kominku siedzi
piękna kobieta. Na początku nie umiałam jej rozpoznać, ale te oczy...
Skądś je znam. Och! To Effie! Ona jest... Taka piękna. Dawniej tego nie
zauważyłam, gdyż Effie nosiła peruki, doklejane rzęsy, drogie,
kapitolińskie sukienki. A teraz? Jej długie kasztanowe włosy są
zaczesane do tyłu, na twarzy nie widzę ani grama makijażu, a ubrana jest
w długą, szarą sukienkę. Uśmiecha się do mnie czule, a ja staram się
odwzajemnić uśmiech, ale jakoś mi to nie wychodzi, więc odwracam wzrok i
patrzę na kolejne osoby. Obok Effie stoi Haymitch i opiera się o fotel.
Wygląda na trzeźwego, co mnie trochę dziwi Obok mojego byłego mentora
widzę moją mamę. Cieszę się na jej widok. Wygląda tak jak dawniej, a
tylko jej włosy przykryła lekka siwizna. Opiera się o kogoś... Ale kto
to jest ? Nie poznaje go. To wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna. Ma
oliwkową cerę, czarne włosy i szare oczy. Ach te szare, cudowne oczy.
Dawniej wpatrywałam się w nie codziennie. Przecież wiem kto to jest.
Zmyliła mnie tylko jego broda, z którą wygląda tak dorośle i obco. To
mój przyjaciel. Gale. Puszczam Peete i rzucam się na Gale'a. Każdy na
miejscu Peety mógłby poczuć ukłucie zazdrości patrząc jak jego ukochana
obejmuje kogoś innego, ale Peeta taki nie jest. Wie, że nie widziałam
się z Gale'm od bardzo dawna i moje zachowanie jest jak najbardziej na
miejscu.
- Cześć Kotna, dawno Cię nie widziałem. Ale nic się nie zmieniłaś
- Ty za to wydoroślałeś. Ledwo co cię poznałam - odpowiadam.
Po przywitaniu się z Gale'm, przytulam się jeszcze do mojej mamy. Wiem
jakie do dla niej ciężkie - powrót do 12 dystryktu. Każde miejsce, każdy
przedmiot przypomina jej o tacie i Prim. Ja sama czuje ukłucie bólu, a
do oczu napływają mi łzy, kiedy o nich myślę, a mama? Przecież ona jest
taka delikatna, taka krucha. Ja po igrzyskach i tej niedołężnej, i
niepotrzebnej Rebelii stałam się silniejsza i umiem ukrywać emocje.
Kiedy odrywam się od mamy, nie czując niczyjej bliskości i dotyku,
którego teraz bardzo potrzebuje tak jak powietrza, cofam się i znów
łapię Peete za rękę. Teraz zauważyłam jeszcze jedną postać, która
wynurzyła się przed chwilą z cienia rzucanego przez kominek. Plutarch
Heavensbee podchodzi do mnie i ściska moją drugą dłoń, witając się ze
mną;
- Witam Katniss - widzę, że oczekuje reakcji z mojej strony, ale
ja tylko skinam głową i jeszcze mocniej ściskam dłoń Peety. - Ehm no
dobrze - odchrząkuje Heavensbee i cofa się o krok, jakby zauważył, że
jego bliskość nie jest dla mnie czymś miłym. Nie wiem dlaczego mam co do
tego mężczyzny takie mieszane uczucia. Fakt - podczas Ćwierczwiecza
Poskromienia to on decydował o moim życiu lub śmierci, może to
przeważyło na dotyczącej jego opinii. - Wytłumaczę Ci teraz co się
dzieje. Jakby Ci to - Plutarch plączę się,więc pałeczkę przejmuje Gale:
- Może ja jej to wytłumaczę. Zacznę od początku, żebyś sobie wszystko
poukładała. To długa historia, więc może sobie usiądź - Posłusznie
siadam z Peetą na kanapie, a on przyciąga mnie do siebie i obejmuje
ramieniem. Od razu czuję się bezpieczniejsza - Zapewne nie tylko ty
jesteś zszokowana wczorajszym obwieszczeniem naszego nowego prezydenta.
Na pewno głównym pytaniem, które cię nurtuje jest myśl skąd on się tu
wziął. W końcu te kilka miesięcy po Rebelii było spokojnych i nie
zapowiadało ono tego co się wydarzyło...
- Może ja na to odpowiem -
wtrącił się Heavensbee - Od miesiąca otrzymywaliśmy niepokojące
doniesienia zza granic Panem. Nasi zwiadowcy informowali, że po za
naszymi granicami Coś jest. Wtedy jeszcze nie wiadomo było co dokładnie,
ale teraz wiemy wszystko. Jest to tak zwany Podkapitol, o którym
istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Poprzedni Snow stworzył tę organizację
na wypadek takich kolejności zdarzeń jakie niedawno nastąpiły. Mowa tu o
naszej Rebelii. Podkapitol to wielki podziemny wojskowy dystrykt, który
jest tajną bronią Kapitolu. Rządzi w nim właśnie August Snow.
Skumulował on swoje jednostki, które oceniamy na około 50 tysięcy, co
jest dla nas gigantyczną liczbą, gdyż wszystkie pozostałe dystrykty
razem wzięte, razem z Kapitolem, po niedawnych krwawych wydarzeniach nie
wyniosą nawet połowy tej liczby. Przedwczoraj Kapitol został
zaatakowany. W nocy Snow razem ze swoją armią wdarł się na teren Panem i
przejął władzę. Zginęło wiele osób m.in nasza droga prezydent Paylor.
Kapitolończycy szybko się poddali gdyż ponad 1/4 z nich uznała, że
poprzednie lata były dostatnimi czasami i wszyscy zgodnie stwierdzili,
że pragną wrócić do dawnego ustroju.
Powrót do poprzedniego ustroju tzn. kolejne serie igrzysk, zakazy
podróżowania po dystryktach - wylicza Plutarch, a ja powoli zaczynam
wszystko rozumieć - A z resztą co ci będę tłumaczył, przecież doskonale
wiesz jak było... Ach zapomniałbym. Nie mamy teraz żadnej broni. Każdy
dystrykt został jej pozbawiony, więc nie możemy nic zrobić...
- Jeśli
mogę zapytać - tym razem głos zabrał Peeta - skąd się wy wszyscy tu
wzięliście ? Jeśli podróże są zakazane to dlaczego was nie schwytali ?
-
Już wcześniej miałem zamiar odwiedzenia dwunastki, biorąc ze sobą panne
Effie, która od ponad miesiąca namawiała mnie na tę wyprawę - ciągnie
Plutarch - Wyruszyłem poduszkowcem kilka godzin przed atakiem, co było
moim największym życiowym szczęściem, gdyż jestem pewien, że uchroniło
mnie to od śmierci. O Podkapitolińskim ataku dowiedziałem się lecąc nas
dwójką. Szybko zadecydowałem, że po drodze zabiorę ze sobą Gale i twoją
mamę. Kiedy przybyliśmy do dwunastki było już po ogłoszeniu Augusta,
więc staliśmy się teraz automatycznie obywatelami 12 dystryktu.
- A
co z Igrzyskami ? Wie pan coś dokładnie w związku z dzisiejszymi
dożynkami ? - spytałam, gdyż ten temat męczy mnie najbardziej.
-
Wiem. A chciałbym nie wiedzieć. Aż mi się przewraca na myśl o nich.Ciąg
igrzysk będzie kontynuowany, więc dzisiejsze dożynki będą dotyczyły 76
Igrzysk Głodowych. Wyjątkowo prezydent wybierze trybutów i jestem
pewien, że w ten sposób będzie chciał pozbyć się najniebezpieczniejszych
osób takich jak...np Kosogłos. Dożynki będą telewizyjne. Prezydent
przeczyta tylko nazwiska trybutów i mentorów, a zaraz potem po
wskazanych przylecą poduszkowce i tyle ich widzieliśmy.
- A jeśli trybuci na arenie zbuntowaliby się i wszyscy tam obecni zawarli by sojusz ? - spytał Gale
-
Też nad tym myślałem - bruknął Haymitch - ale jestem pewny, że połowa
trybutów zostanie przekupiona, aby zabić tych zbędnych dla Podkapitolu
-
Ta, to ma sens - powiedział Heavensbee - W każdym razie wiemy tyle, że
pierwszym posunięciem Snowa numer 2 będzie rzeź tych najsilniejszych, za
którymi ludzie ruszyli by ponownie do boju.
Po tych słowach wszyscy
obecni w pokoju spojrzeli w moją stronę. Odwróciłam wzrok i popatrzyłam w
błękitne oczy Peety, które zawsze dodawały mi otuchy. Teraz nie umiałam
jej znaleźć. Zobaczyłam tylko coś na kształt mgły, która przyprószyła
błękit... To były łzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz