- Ekhem - chrząknął Haymitch - Masz rację skarbie, ale czy mogłabyś mi nie przerywać ? Przewróciłam tylko oczami, ale już się nie odzywałam. Haymitch to okropna osoba, ale szanuje go i jego zdanie.
- Ta "banda" to trybuci z 1, 5, 6, 8, 9 i 10 dystryktu - kontynuował mentor- Razem 12. Są jak karierowcy. Musicie na nich szczególnie uważać. Moim zdaniem nikt nie ukarze ich jeśli zdążą was zabić jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk. Dajmy na to pod czas treningu. Prezydent zapewne ucieszyłby się z takich wydarzeń, a oni zostali by za to z całą pewnością sowicie wynagrodzeni.
- A co z resztą trybutów ? - Oprócz Beete'go, Annie, Enobarii i Johanny jest ktoś zdolny do sojuszu ? - spytał Peeta
- Z całą pewnością tak. Stuprocentowym sojusznikiem jest Lewis - brat Finnicka. Wątpię, aby sprzeciwił się żonie i przyjaciołom swojego zmarłego brata. Kojarzycie Marka z siódemki? To przyjaciel Johanny. Jestem pewien, że będzie trzymał z wami. Macie sojuszników także w 11 dystrykcie.
- Skąd ta pewność ? Może Roseline będzie się chciała zemścić na mnie, za śmierć brata - spytałam i już wyobraziłam sobie wściekłą Rose biegnącą w moją stronę z nożem.
- To nie ty zabiłaś Tresha - zaoponował Peeta.
- Pomijając już śmierć tego chłopaka - wtrącił się Haymitch - Philip przyniósł mi list z 11... Nie wiem jakim cudem udało mu się go dostarczyć, ale jego nadawcą jest Roseline. Pisze tam, że ona i David chcą zostać waszymi sojusznikami.
- W takim razie mamy już ich 8- podliczyłam -razem z nami 10. I tak za mało, aby pokonać rozległe grono naszych zacnych karierowców. Co z pozostałymi trybutami ?
- Moim zdaniem są neutralni. Szanse, że staną po waszej stronie są równe z szansami, że staną się waszymi przeciwnikami. Możliwe, że stworzą osobny sojusz lub, że będą działać samodzielnie.
- Te informacje są bardzo istotne i raczej tajne. No dobra, były tajne - uśmiechnął się Peeta - Dlaczego Philip Ci o tym powiedział ? Jeśli Snow się o tym dowie na pewno go zabije.
- Współczuje nam. Jest kapitolińczykiem, więc terror go nie dotknie. Jest bogaty, ma co jeść. Wydaje mi się, że jest po prostu dobrym człowiekiem.
- Myślałam, że tacy wyginęli - parsknęłam - A Peeta to ich ostatni przedstawiciel. Mówiąc to oparłam głowę na ramieniu mojego ukochanego i wsunęłam rękę pod jego ramię.
- Katniss... - szepnął Peeta - Ja nie jestem....
- Jesteś, jesteś. A do tego skromny - zaprzeczyłam.
- Widzę, że dopadł cię dobry humor skarbie - powiedział Haymitch, a ja zauważyłam cień uśmiechu na jego twarzy - Ja w zbytnio dobrym humorze nie jestem. Idźcie już do siebie. Widzimy się rano.
Kiedy szliśmy w stronę naszego pokoju Peeta objął mnie czule w talii i cmoknął w czoło. Zauważyłam w jego oczach żar, którego nigdy dotąd nie widziałam. Uśmiechnęłam się znacząco i pociągnęłam go, gdyż chciałam już poczuć jego usta na moich...
ROZDZIAŁ 13
Nie
minęła minuta, a my znajdowaliśmy się już w naszym przytulnym
pokoju i obdarowywaliśmy się cudownymi pocałunkami. Zbliżała się
19.00, więc powinnam być zmęczona, a czułam się pełna energii.
Delektowałam się naszą bliskością, która niedługo miała mi
zostać odebrana... Już na zawsze.... Odgoniłam jednak bolesne
myśli i skupiłam się na teraźniejszości. Peeta całował mnie z
czułością i namiętnością. Oboje byliśmy w wyśmienitych
humorach, a żadne z nas nie myślało o tym, że z każdą sekundą
przybliżamy się do Kapitolu. Wsunęłam dłonie pod koszulę Peety
i zaczęłam wodzić opuszkami palców po jego umięśnionym torsie.
Peeta przerwał pocałunek i spojrzał na mnie pytająco.
-To nasza ostatnia w miarę spokojna noc - powiedziałam cicho - Chcę, aby była najlepszą nocą w moim życiu. A spełnić moje pragnienia może tylko jedna osoba, która kocham najbardziej na świecie.
- Kto to taki ? - spytał Peeta z udawanym zdziwieniem, uśmiechając się czarująco.
- Ty skarbie - odpowiedziałam naśladując głos Haymitcha. Chyba poszło mi całkiem nieźle, bo Peeta parsknął śmiechem, a zaraz po tym znów czule mnie pocałował.
Zanim się zorientowałam leżeliśmy już na łóżku. Całowaliśmy się namiętnie, a pieszczoty przerywaliśmy wybuchami śmiechu. Było idealnie. Nagle Peeta przerwał pocałunek i spytał:
- Katniss czy my jesteśmy zaręczeni ? Zdziwiło mnie jego pytanie, ale natychmiast odpowiedziałam:
- Wydaje mi się, że nie. Zaręczyny zerwała Rebelia, a z resztą i tak były udawane.
Słysząc to Peeta wstał z łóżka i podszedł do komódki. Otwarł najmniejszą szufladkę i wyjął z niej jakiś malutki przedmiot. Stał przez chwilę wpatrując się ścianę. Myślał o czymś zawzięcie. Usiadłam na łóżku tak, że moje bose stopy dotykały miękkiego dywanu. Było to przyjemne uczucie, ale nie tak przyjemne jak pocałunki Peety. Zatęskniłam za jego ciepłym ciałem i już chciałam spytać czy coś się stało, ale Peeta był szybszy. Podszedł do mnie i spojrzał głęboko w moje oczy.
Katniss - szepnął - Oboje wiemy, że nasz powrót na arenę jest najprawdopodobniej równy naszej śmierci. Jeśli oboje zginiemy to chciałbym, aby nasza miłość nie zginęła razem z nami. Chcę, aby była wieczna i trwała. Chcę, abyśmy pod czas śmierci byli kimś więcej niż parą. Nasza miłość powinna tlić się pod inną nazwą. Wiem, że "tego" następstwa już raczej nie nastąpią, ale kto wie... Może szczęście dopisze kochanką z 12 dystryktu... Może nie zdążymy powiedzieć sobie tego przed.. - nie skończył zdania, ale kontynuował - może nie odbędziemy tradycyjnego pieczenia... - znów nie skończył myśli, ale ja domyśliłam się o co mu chodzi, a do oczu napłynęły mi łzy - Katniss nikogo nie kochałem nigdy tak mocno jak ciebie i nie pokocham, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i najlepszym co mam, dlatego..-głos mu się łamał, przykląkł przede mną, a po policzku spłynęła mu łza - chciałbym cię spytać - Czy jeśli przeżyjemy, zostałabyś moją żoną ?
-To nasza ostatnia w miarę spokojna noc - powiedziałam cicho - Chcę, aby była najlepszą nocą w moim życiu. A spełnić moje pragnienia może tylko jedna osoba, która kocham najbardziej na świecie.
- Kto to taki ? - spytał Peeta z udawanym zdziwieniem, uśmiechając się czarująco.
- Ty skarbie - odpowiedziałam naśladując głos Haymitcha. Chyba poszło mi całkiem nieźle, bo Peeta parsknął śmiechem, a zaraz po tym znów czule mnie pocałował.
Zanim się zorientowałam leżeliśmy już na łóżku. Całowaliśmy się namiętnie, a pieszczoty przerywaliśmy wybuchami śmiechu. Było idealnie. Nagle Peeta przerwał pocałunek i spytał:
- Katniss czy my jesteśmy zaręczeni ? Zdziwiło mnie jego pytanie, ale natychmiast odpowiedziałam:
- Wydaje mi się, że nie. Zaręczyny zerwała Rebelia, a z resztą i tak były udawane.
Słysząc to Peeta wstał z łóżka i podszedł do komódki. Otwarł najmniejszą szufladkę i wyjął z niej jakiś malutki przedmiot. Stał przez chwilę wpatrując się ścianę. Myślał o czymś zawzięcie. Usiadłam na łóżku tak, że moje bose stopy dotykały miękkiego dywanu. Było to przyjemne uczucie, ale nie tak przyjemne jak pocałunki Peety. Zatęskniłam za jego ciepłym ciałem i już chciałam spytać czy coś się stało, ale Peeta był szybszy. Podszedł do mnie i spojrzał głęboko w moje oczy.
Katniss - szepnął - Oboje wiemy, że nasz powrót na arenę jest najprawdopodobniej równy naszej śmierci. Jeśli oboje zginiemy to chciałbym, aby nasza miłość nie zginęła razem z nami. Chcę, aby była wieczna i trwała. Chcę, abyśmy pod czas śmierci byli kimś więcej niż parą. Nasza miłość powinna tlić się pod inną nazwą. Wiem, że "tego" następstwa już raczej nie nastąpią, ale kto wie... Może szczęście dopisze kochanką z 12 dystryktu... Może nie zdążymy powiedzieć sobie tego przed.. - nie skończył zdania, ale kontynuował - może nie odbędziemy tradycyjnego pieczenia... - znów nie skończył myśli, ale ja domyśliłam się o co mu chodzi, a do oczu napłynęły mi łzy - Katniss nikogo nie kochałem nigdy tak mocno jak ciebie i nie pokocham, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i najlepszym co mam, dlatego..-głos mu się łamał, przykląkł przede mną, a po policzku spłynęła mu łza - chciałbym cię spytać - Czy jeśli przeżyjemy, zostałabyś moją żoną ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz