sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 14

Czułam się wspaniale. Uśmiech wkradał się na moją twarz kiedy tylko przypominałam sobie o wczorajszych wydarzeniach. Było cudownie. Podniosłam dłoń i zerknęłam na mój palec serdeczny. Widniał na nim piękny srebrny pierścionek, który dostałam wczoraj od Peety. Błyszczał on w porannych promieniach słonecznych, które wdzierały się do naszego pokoju przez wielkie okno. Zamknęłam oczy i mocniej wtuliłam się w mojego ukochanego, którego miarowy oddech wskazywał, że jest jeszcze pogrążony w śnie. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór, nasze szczęście, kiedy na pytanie Peety odpowiedziałam "tak". Pragnęłam, abyśmy wreszcie zostali rodziną i złączyli się na zawsze w naszej miłości. Oczywiście miałam świadomość, że nasze plany zostaną pokrzyżowane pod czas igrzysk, ale sama świadomość tego, że jestem teraz jego "narzeczoną" wpajała we mnie doskonały humor. Przesunęłam opuszkami palców po jego nagim, umięśnionym torsie. Uśmiechnęłam się kiedy przypomniałam sobie smak jego wczorajszych pocałunków... Ta noc rzeczywiście była najpiękniejszą nocą w moim życiu. Peeta był w całej swojej osobie mój, a ja byłam tylko i wyłącznie jego własnością. Po zaręczynach w przypływie emocji, miłości i namiętności zaoferowaliśmy sobie największą bliskość jakakolwiek istniała. Peeta bez przerwy powtarzał, że mnie kocha, a ja rozkoszowałam się tymi słowami. To były najwspanialsze momenty w moim życiu...
- Dzień dobry Katniss - z zamyślenia wyrwał mnie szept mojego ukochanego, który właśnie się obudził.
- Dzień dobry - odpowiedziałam. Podparłam się na łokciach, tak, aby mieć przed sobą twarz Peety i pocałowałam go delikatnie w usta.
- Jak się spało ? - spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Tak się składa, że ponad pół nocy pewna osoba nie pozwalała mi zasnąć - odpowiedziałam z udawanym oburzeniem. Peeta parsknął śmiechem i przyciągnął mnie ponownie do siebie, aby złożyć na moich ustach czuły pocałunek. Naszą romantyczną chwilę przerwało głośnie pukanie do drzwi:
- Nie ma Effie, więc ja muszę spełniać jej obowiązki - usłyszeliśmy donośny głos Haymitcha - Ekhem - odchrząknął, a po chwili naśladując Effie wykrzyczał - Wstawajcie! Przed nami kolejny wielki, wielki, wielki dzień! Oboje wybuchnęliśmy z Peetą nieopanowanym śmiechem. Dziwiło mnie, że wszyscy jesteśmy w dobrych humorach. Ale moim zdaniem, musimy żartować, aby nie zatopić się w bólu, który próbował przebić się przez nasze myśli.
- Już wstajemy! - odkrzyknął Peeta. Po godzinie byliśmy już gotowi. Ubraliśmy się i odświeżyliśmy. Następnie awoksa przyniosła nam do pokoju śniadanie. Skorzystałam z dawnej metody Peety i odrywałam kawałki miękkiej bułki i maczałam je w gorącej czekoladzie. Po śniadaniu otrzymaliśmy polecenie, abyśmy opuścili poduszkowiec, gdyż wylądowaliśmy już Kapitolu.Kiedy kierowaliśmy się w stronę wyjścia dołączył do nas Haymitch, Zauważył pierścionek na moim palcu i uśmiechnął się smutno. Wiedział on bowiem, że nasze szczęście, a razem z nim nasza miłość, skończy się na arenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz