Przy okazji dziękuje jej za wszystkie miłe i ciepłe słowa, które skierowała w moją stronę :) Motywowała mnie ona nimi do pisania kolejnych rozdziałów, które później równie sympatycznie komentowała :)
Dziękuje! <3
W windzie spotkaliśmy Beete'go. Chociaż poruszał się bez wózka to nadal kulał. On także nie miał szans na Igrzyskach. Mógł się zdać jedynie na swój mózg, ale co z tego skoro nogi odmawiały mu posłuszeństwa ? Umysł nie obroni go przed atakującymi wrogami. Było mi z tego powodu bardzo przykro. Nie odzywałam się dużo. Można powiedzieć, że w ciszy już się z nim żegnałam. Nie było to samolubne zachowanie... Nie wiedziałam po prostu co mam powiedzieć komuś, kto "jedną nogą jest w grobie". Działało to w obie strony, ponieważ jestem pewna, że ja także z areny nie wrócę. Podziękowałam mu tylko, kiedy pogratulował mi zaręczyn. Jego reakcja na tę wieść nie była jednak wesoła. Był zasmucony, ale nie dziwię się czemu.
Winda zatrzymała się na naszym poziomie. Wyszłam z niej nadal nic nie mówiąc. Natomiast Peeta i Haymitch rozmawiali w najlepsze, porównując organizacje zeszłorocznych Igrzysk z tegorocznymi. Główną różnicą był między innymi brak opiekunów. Była to doskwierająca strata, gdyż bardzo brakowało mi Effie. Nie tylko dlatego, że byłam jedyną kobieta w "delegacji" z dwunastki, chociaż to także znaczyło jakiś tam procent. Po prostu za nią tęskniłam. Koniec kropka. Kolejną różnicą był brak oceny indywidualnej. Sponsorzy zobaczyli nas na paradzie, później dostaną sprawozdania z naszych treningów i to im musi wystarczyć, aby zdecydować na jakiego trybuta stawiają. Ale może to i dobrze ? W poprzednich Igrzyskach dostałam najwyższe oceny ze wszystkich - 11 i 12 punktów. Zrobiłam wtedy coś buntowniczego. Podczas pierwszych Igrzysk przestrzeliłam jabłko, a podczas Ćwierćwiecza Poskromienia "powiesiłam" Senece Crane'a. Teraz przejaw buntu skończyłby się "przypadkową" śmiercią trybuta, zanim ten wyszedłby na arenę. A ja nie mam pomysłu na pokazanie moich umiejętności po za postrzelaniem sobie z łuku. A sponsorzy już znają tę moją umiejętność i najprawdopodobniej dostałabym za pokaz około 5 punktów...Dlatego cieszę się, że zabraknie konkretnie tego.
Innych różnic po za niepełnymi ekipami przygotowawczymi i brakiem stylistów nie zauważyłam... A i tak dobrze wiem skąd ta zmiana. Wszyscy skończyli tak samo jak Cinna...
- Dobra, idźcie się przebrać i zapraszam na kolację - zarządził nasz mentor - No ruchy, ruchy! Bo wystygnie, a szkoda marnować takich pyszności.
- Ja nie jestem głodna - odpowiedziałam - Za to jestem już strasznie zmęczona. Zostanę w pokoju i położę się spać.
- W takim razie dobranoc skarbie - bruknął Haymitch i udał się do jadalni.
Odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę pokoju. Peeta zrobił lekko zdziwioną minę, ale ruszył za mną.
Kiedy weszłam do pokoju rzuciłam się na łóżko. Nie miałam na nic innego siły. Peeta stanął przede mną i spytał:
- Chcesz pierwsza się przebrać ? - Mówiąc to wskazał głową na drzwi prowadzące do łazienki.
- Nie, idź pierwszy. Pójdę, kiedy będziesz na kolacji.
- Dobrze.
Peeta podszedł do szafy i wyciągnął losowe ubrania. Kiedy wchodził do łazienki, zatrzymał się i spojrzał w moją stronę:
- Katniss ? Czy coś się stało ? Wyglądasz na smutną..
- Pogadamy jak wrócisz - zbagatelizowałam pytanie i odwróciłam się na drugi bok.
Peeta nic nie odpowiedział. Usłyszałam tylko jak zamyka drzwi. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, gdyż może zbyt ostro go potraktowałam. Ale to emocje tak mocno wpływają na moje czyny i słowa.
Kiedy Peeta wyszedł, przebrałam się w koszulę nocną i od razu skierowałam się do łóżka. Jestem smutna i zmęczona. A do tego nad zwyczajniej w świecie się boję. Mój poranny dobry humor zniknął bezpowrotnie. Zamykam oczy i próbuje myśleć o czymś miłym. Nie wychodzi mi to jednak, gdyż widzę tylko obrazy pełne zła i nienawiści. Naciągam kołdrę na głowę i próbuję uciec przed wspomnieniami. To nic jednak nie daje i zasypiam z widokiem umierającej Prim...
...
- Katniss ? Katniss! Ciii spokojnie, jestem tu - słyszę szept mojego ukochanego - Już dobrze, Katniss.
Jestem mokra od zimnego potu. Serce łomocze mi w piersi, tak jakby chciało się z niej wyrwać. Och. Znów wróciły moje koszmary. Nie męczyły mnie od kilku miesięcy, ale widocznie taki spokój nie trwa wiecznie. Cieszę się, że mam przy sobie Peete, on zawsze mnie uspokoi i sprawi, że poczuję się lepiej. Spoglądam w jego oczy. Widzę w nich spokój, który po chwili ogarnia także mnie.
Peeta przytula mnie i co chwila szepcze czułe, pełne troski słowa. Obejmuje jego szyje i chowam twarz, wtulając się w niego.
- Przepraszam - mówię prawie bezgłośnie, a z oczu zaczynają płynąć mi łzy. Mój ukochany chce coś powiedzieć, ale podnoszę głowę i przykładam twarz tak blisko jego twarzy, że nasze nosy się stykają i kontynuuję nie pozwalając mu mówić - Nie powinnam cię tak traktować. Było to okrutne z mojej strony, ty chciałeś dla mnie dobrze, a ja cię zraniłam.
- Katniss, wiem co przechodzisz, to nie jest twoje wina, ja...
- Peeta... - przerywam mu - To jest moja wina. Ciągle cię ranie. Nie zasługuję na ciebie...
- Nie mów tak! - Peeta chwyta w dłonie moją twarz, a w jego głosie słyszę stanowczość, ale i czułość - Jesteś kimś kogo potrzebuje najbardziej na świecie, Katniss ja nie umiem bez ciebie żyć, zrozum! Boli mnie kiedy mówisz, że na mnie nie zasługujesz. My jesteśmy sobie przeznaczeni, rozumiesz ? Łączy nas więź, której nie jestem w stanie opisać...
Podnoszę wzrok i spoglądam w jego oczy. Są mokre od łez... Podnoszę rękę i skrawkiem rękawa, wycieram samotną łzę, która spływa mu po ciepłym policzku.
- Kocham cię - wyszeptuję.
Peeta chce odpowiedzieć, ale uniemożliwiam mu to całując go namiętnie w usta.
Zasypiamy w swoich objęciach. Powoli przenoszę się w krainę snu, ale jak przez mgłę słyszę jego ciche słowa:
- Kocham Cię Katniss.
Tej nocy nie męczą mnie już żądne koszmary. Śnię o cudownych oczach Peety, jego silnych ramionach i ciepłych ustach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz