sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 9

Zanim hymn dobiegł końca naszym oczom ukazał się Kapitol, a mianowicie wielka scena przed Ośrodkiem Szkoleniowym. Zawsze w tym miejscu odbywało się przemówienie prezydenta po paradzie trybutów. Wszystko wydawało mi się znajome. Kapitolińczycy wiwatowali na trybunach, a w stronę naszego starego-nowego prezydenta wykrzykiwali pełne pochwały słowa. Dziwił mnie fakt, że po Rebelii podejście tych ludzi do panującego ustroju nie zmieniło się. Chociaż, jakby popatrzeć w wstecz to faktycznie prawie wszyscy mieszkańcy Kapitolu pod czas Rebelii ukrywali się w swoich wygodnych, bogatych domach i czekali na rozwój wypadków. Do tego za czasów dawnego Snowa niczego im nie brakowało. Jedzenie, wymyślne stroje, domy, samochody, przyjęcia.. Eh niedobrze mi się robi jak o tym myślę. Niedobrze mi się robi na myśl tych egoistycznych istot. Przerwałam moje rozmyślania ponieważ na ekranie pojawił się Snow. W ręku trzymał białą kopertę ze srebrną pieczęcią Kapitolu. Jestem pewna, że moje nazwisko znajduje się tam na liście. W sumie jeśli tylko ja, a nie Peeta trafię na arenę to niezbyt się tym przejmę. Tak jak mówił Plutarch prawdopodobnie Snow wynajął ludzi, którzy będą na arenie tylko po to, aby nas - podżegających tłum - zabić. Kiedy zrobią swoje, prezydent swoją "magiczną mocą" wciśnie ludziom jakieś bajeczki, w które uwierzą tylko Kapitolińczycy i wyciągnie pozostałych, przekupionych trybutów z areny. Tak, to bardzo możliwe.
Spojrzałam na Peete. Wpatrywał się wyczekująco w ekran. Z jego twarzy wyczytałam, że intensywnie myśli. Wiem o kim - o mnie. Boi się, że mnie straci, a ja się boję, że stracę jego. Peeta wyczuł, że się mu przyglądam. Odwrócił wzrok i spojrzał na mnie, a ja zatopiłam się w jego błękitnych oczach. Przybliżył się do mnie i pocałował. A ze względu na to, że nie byliśmy sami, pocałunek był tylko krótkotrwałym musnięciem.
- Panie i Panowie - prezydent zaczął swoją przemowę, więc znów skupiłam się na transmisji - Witam na dożynkach 76 Igrzysk Głodowych. Po tych okrutnych i bolesnych dla nas wszystkich dniach kontynuujemy Igrzyska Głodowe, które mają nadal ukazywać bezsens w buntach. Aby ukarać okrucieństwo podżegaczy i przywódców niedawnej, straszliwej Rebelii, trybutów wybrałem osobiście. Aby nie przedłużać przeczytam teraz nazwiska osób, które za tydzień znajdą się na arenie, a dla wielu z nich skończy się to śmiercią, na którą z całą pewnością zasłużyli. Za moimi plecami wyświetlone zostaną zdjęcia trybutów:
Trybuci 76 Igrzysk Głodowych - wykrzyknął Snow, a ja poczułam, że zalewa mnie fala gorąca, a do oczu napływają łzy - Dystrykt 1 - kontynuował Snow:
Will Trescot i Eva Rubbens - Na ekranie wyświetliły się sylwetki dwójki umięśnionych osób - kobiety i mężczyzny, a mnie od razu skojarzyli mi się oni z Cashmire i Gloss'em.
Dystrykt 2 - na ekranie ujrzałam zdjęcie Enobarii. Tak myślałam, że Snow będzie chciał się jej pozbyć. Następnie zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę o imieniu Flight.
 Dystrykt 3:
Prezydent wyczytał imię Beete'go a mi zrobiło się ciężko na sercu gdyż było mi go szkoda. Polubiłam go, a teraz miał zginąć. Jego towarzyszką była drobna Caroline. Chociaż nie była umięśniona to posiadała mądry wzrok.
Kiedy Snow przeczytał "Dystrykt 4" zabolało mnie serce, gdyż przypomniałam sobie o Finnicku i Mags...
-O nie tylko nie... -Nie skończyłam zdania. gdyż na ekranie pojawiło się zdjęcie rudowłosej, młodej kobiety a Snow wyczytał "Annie Odair". Dwa miesiące temu urodziła syna, a teraz trafia na arenę, to okrutne.. Towarzyszyć jej ma brat Finnicka - Lewis. Podobnej budowy ciała co Finnick z takim samym błyskiem w oku.
Dystrykt 5 mieli reprezentować Tyson i Derryl. Potężnie zbudowana para, którą widzę po raz pierwszy na oczy.
Trybuci z 6 dystryktu to bardzo wysoki, łysy Otich i umięśniona, zielonooka kobieta - Chaya. Ich także widzę po raz pierwszy.
Dystrykt 7 - kontynuował Snow : Johanna Mason i Mark Frywright. Och Johanna. Chociaż relacje pomiędzy nami na początku były zimne to teraz mogłabym nadać jej miano przyjaciółki. Żałuje, że to właśnie ona trafia na arenę. Mark to wysoki brunet o brązowych oczach. Nie znam go, ale wygląda na kogoś zdolnego do sojuszu.
Trybuci z 8, 9 i 10 dystryktu niczym się nie wyróżniali. W pamięć zapadła mi tylko kobieta z dziewiątki. Miała krótko ścięte, kruczoczarne włosy, a na szyi wiły jej się jak wężę złote tatuaże. Mogę przyznać, że wyglądała trochę strasznie. Byłam w szoku kiedy zobaczyłam trybutkę z 11 dystryktu - Roseline - siostra Tresha... Widziałam ją pod czas tournee. Stała obok niskiej, starej kobiety. Jeśli Roseline zginie, staruszka zostanie sama. To straszne...Jej towarzyszem jest David. Jak się później dowiedziałam David jest chłopakiem Rose.
Dystrykt 13 - przeczytał prezydent .
- 13 ? Dlaczego minęli 12 ? - spytał Gale
- Trzymają nas w niepewności - wyjaśnił Plutarch.
Trybuci reprezentujący ten dystrykt to Sarah i Bill. Znam ich. Pamiętam, że siedziałam z Sarah pod czas jednego lanchu, kiedy to mieszkałam w trzynastce.
- A teraz - wycedził Snow- to na co wszyscy czekamy. Trybuci z 12 dystryktu, najlepsze zostawiłem na koniec - powiedział prezydent i uśmiechnął się złowieszczo:
Będą to nasi ukochani...
- O Bożę - szepnęła Effie - mu chodzi o...
- Nieszczęśni Kochankowie ! - wykrzyknął Snow nie pozwalając Effie skończyć - Katniss Everdeen i Peeta Mellark!
Nie miałam ochoty patrzeć w pełne boleści oczy innych znajdujących się w pokoju. Usłyszałam jęk i szloch mamy i Effie. Haymitch i Gale używając wachlarza wulgaryzmów wykrzykiwali co sądzą o prezydencie. Plutarch zaczął nerwowo przechadzać się wokoło kanapy.
Wstałam i trzymając mocno Peete za rękę pociągnęłam go za sobą w górę po schodach... Chciałam z nim pobyć sam na sam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz